OK. Święta się skończyły teraz można odpocząć ;) Co niektórzy muszą wracać do pracy, ja wróciłam do swoich codziennych rytuałów domowych. I dobrze mi z tym, mam wrażenie, że wszystko jest teraz poukładane, tak jak lubię. Mogę wrócić do gotowania, robienia zdjęć i publikowania ich w chwilach gdy Gabcia śpi. Czas świąteczny zmusza mnie niejednokrotnie do refleksji, jak dużo jedzenia przygotowujemy i jak wiele ląduje później na śmietniku. Ja wręcz nie znoszę wyrzucać jedzenia. Staram się mrozić lub - jeżeli oczywiście się da - przerabiać je na coś innego. Jedynak w święta po prostu się nie da, i na nic prośby i groźby każdy przygotuje zawsze coś więcej niż było zaplanowane, w myśl zasady "oby nie zabrakło". A prawda jest taka "Z danych banków żywności wynika, że każdy dorosły Polak w ciągu roku
wyrzuca jedzenie za prawie 900 zł. - Są ludzie, którzy potrafią wyrzucić
żywność zdatną do spożycia tylko dlatego, że za dzień lub dwa mija
termin przydatności. Często to nawet nie rozpakowane produkty - mówi
Magdalena Krajewska, prezes Banku Żywności w Warszawie. - Smutne to tym
bardziej, że żyjemy w kraju, w którym części społeczeństwa nie stać na
wiele z tych wyrzucanych rzeczy" (źródło). A przed Świętami Bożego Narodzenia i zaraz po nich jest jeszcze gorzej "Na kilka świątecznych dni Polacy często kupują takie ilości produktów
żywnościowych, że nie są w stanie ich zjeść w terminie ich przydatności
do spożycia. Według badania Millward Brown SMG/KRC przeprowadzonego na
zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności we wrześniu br. do
wyrzucania żywności przyznaje się 39 proc. Polaków. To o 9 proc. więcej
niż przed rokiem. Z powodu nieumiejętnego oszacowania tego,
ile produktów żywnościowych potrzebujemy na przygotowanie posiłków, co
roku na śmietniku ląduje ponad 13 mln ton jedzenia". Dalej w artykule przytoczone zostają ilości marnowanego jedzenia w Europie to 89 mln ton żywności!!! W skali globalnej natomiast to 1,3 mld ton, co daje 1/3 ilości produkowanej żywności nadającej się do spożycia. (źródło).
Dość!!! Te liczby przysparzają mnie o ból głowy. Dlatego postanowiłam zajrzeć do zamrażalki i szafki aby sprawdzić co tam mam, co z tego mogę przygotować nie wychodząc z domu po zakupy. Prawie się udało. W szafce znalazłam 2 otwarte i częściowo zużyte opakowania płatów lasagna, keczup, koncentrat pomidorowy. W garażu - cebulę. W zamrażalce - łososia i brukselkę a w lodówce - ser żółty, cykorię i cytrynę. Na parapecie rozmaryn. Do sklepu wybrałam się tylko po kapary - taka mała zachcianka.
Dość!!! Te liczby przysparzają mnie o ból głowy. Dlatego postanowiłam zajrzeć do zamrażalki i szafki aby sprawdzić co tam mam, co z tego mogę przygotować nie wychodząc z domu po zakupy. Prawie się udało. W szafce znalazłam 2 otwarte i częściowo zużyte opakowania płatów lasagna, keczup, koncentrat pomidorowy. W garażu - cebulę. W zamrażalce - łososia i brukselkę a w lodówce - ser żółty, cykorię i cytrynę. Na parapecie rozmaryn. Do sklepu wybrałam się tylko po kapary - taka mała zachcianka.
Gdy lasagna była już gotowa, przełożyłam ją na talerze i zanim podałam do jedzenia wykonałam jeszcze kilka czynności. Mianowicie skropiłam ją sokiem z cytryny, polałam miodem i posypałam świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Dodałam brukselkę i cykorię.
SKŁADNIKI:
- około 500 g łososia (świeży lub wędzony);
- płaty lasagna - 200-250 g;
- 2 gałązki świeżego rozmarynu;
- 2 opakowania sera żółtego w plastrach;
- 2 cebule;
- masło.
- 160 g keczupu;
- 160 g koncentratu pomidorowego;
- 160-200 g wody;
- 45 g kaparów.
- brukselka, cykoria, cytryna;
- sok z cytryny;
- miód;
- pieprz.
Italian Dinner Music. posłuchaj w zakładce Muzyka do gotowania.
SMACZNEGO !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz